W zeszłym tygodniu Sylwester Szmyd gościł w Polsce, między innymi zdawał egzamin licencyjny na pilota. W napiętym harmonogramie znalazł czas na rozmowę z nami. Zapraszamy do lektury:
Sylwek, gratulujemy podpisania kontaktu z Movistarem. Dlaczego akurat ta drużyna? Miałeś jakieś inne propozycje?
Dlaczego z Movistarem…? Bo był to pierwszy kontrakt na stole, gotowy do podpisania. Poza tym z drużyną, która od czasów Banesto, kiedy jako młodzieżowiec ścigałem się we Włoszech, była moim marzeniem. Zawsze miała w swoim składzie świetnych górali: Indurain, Zulle, Mancebo i przede wszystkim Jimenez .
Podczas Giro d’Italia kiedy wszyscy byli na miejscu, mój manager rozmawiał z kilkoma drużynami. Zaznaczyłem mu jednak, że jeśli zgłosi się do nas Movistar, a inna ekipa zaproponuje nam kontrakt do podpisania, to przed podpisaniem idziemy do Movistaru i z nimi w pierwszej kolejności staramy się dogadać.
Powtórzę, to był pierwszy poważny kontrakt, stąd decyzja o jego podpisaniu.
Miałem jeszcze inne propozycje, pierwszą z Cofidisu, a także z Omega Pharma, Saxo Banku, Katushy i właśnie z Movistaru.
Kibice w Polsce pamiętają jak Valverde zaczekał na Ciebie na Mont Ventoux… Teraz będziecie jeździć razem…
Zaczekał, czy nie zaczekał, jak ktoś tak mówi, to ja mogę powiedzieć, że czekałem na niego 7 kilometrów. Na pewno nie czułem się gorzej od niego. Na finiszu zapewne bym z nim przegrał, a miałem tam chwile słabości ma 300 metrów do mety, to tego nie neguję, bo przecież w każdym momencie można sobie to sprawdzić.
Wiadomo, układ układem, ja mu pomagałem wygrać wyścig, a zresztą tak zrobiłem też rok wcześniej. Wówczas nie miałem nic do stracenia, jechałem swój wyścig, ale oglądałem się za Valverde, a nie za Evansem czy Lepihaimerem, którzy go atakowali. Dzięki temu coś zyskałem, rok później jak znaleźliśmy się razem, to wiedziałem że jak pomogę mu wygrać wyścig, a samemu pod wiatr byłoby mu ciężko nadrobić 2 minuty do Evansa, w tej sytuacji było to prawie matematyczne, że ja wygrywam etap. Bez rozmawiania ze sobą.
Myślę, że dobrze mi się będzie z nim współpracować, zawsze chciałem z nim jeździć w drużynie. Mam kilku zawodników, którzy w jakiś sposób mi imponują. Są pewni mistrzowie urodzeni na rowerze. Bardziej czy mniej takim kolarzem jest na przykład Vinokourow, który imponował mi sposobem ścigania, on wygrywał wielokrotnie głową i za to go cenię. Kolejny to Rodriguez, który zresztą bardzo chciał mnie mieć u siebie w drużynie…
Ten sezon był bardzo dobry jeśli chodzi o Polaków jeżdżących w najważniejszych światowych wyścigach, jak to wygląda z Twojej perspektywy.
Wszyscy wiedzą że, my Polacy jesteśmy pracowici, to się liczy. Uważam, że dzięki dobrej jeździe Polaków łatwiej będzie kolejnym kolarzom. Łatwiej będzie doświadczonemu zawodnikowi czy managerowi poręczyć za „młodego”. I to jest bardzo pozytywne. Coraz więcej Polaków jeździ wielkie toury. Ja lubię wielkie toury, to jest kawał życia. Od zawsze się nimi pasjonowałem. Wychodziłem z założenia, że wielki tour daje coś więcej. Każdemu młodemu mówiłem, że jak przechodzi na zawodowstwo musi pojechać jak najszybciej wielki tour. Z giro czy touru wychodzisz z inną nogą, nawet jak przyjeżdżasz w grupetto. Tym bardziej młody.
… Zebrać Was wszystkich, to mamy dobry polski zespół w World Tourze.
Oczywiście że tak. Każdy z nas ma predyspozycje, które są niezbędne by dobrze startować w gronie najlepszych teamów. Bez przypisywania nazwisk do zadań, to mamy zawodników którzy mogliby być liderami w wielkich tourach. Mamy dobrych górali, są i czasowcy, są też harcownicy. Na klasyki też mamy zawodników. Nie mamy tylko, tego co najważniejsze, sponsora z prawdziwego zdarzenia. Szkoda.
Tour de Pologne 2013 prawdopodobnie zacznie się w Trentino… Pojedziesz nasz narodowy tour?
Jeśli tak rzeczywiście będzie, że pierwsze dwa etapy odbędą się w Trentino po ciężkich górach, to czy pojadę Tour de France, czy też nie, Tour de Pologne stanie się moim docelowym wyścigiem. Jednak często start w naszym wyścigu nie zależy ode mnie. Spowodowane jest to kalendarzem startów zespołu. Na dzień dzisiejszy nie znam jeszcze mojego kalendarza, ale jeśli będzie wszystko ok, to wystartuje.
Jak Ci się w tym roku jechało po wielu latach nieobecności w polskim peletonie, podczas Mistrzostw Polski?
Powiem tak, nie rozumiem polskiego kolarstwa. Podczas mistrzostw Polski idzie atak, w którym jest po dwóch przedstawicieli z każdej ekipy i on nie uzyskuje większej przewagi. Jedni na drugich się oglądają, pilnują. Nie wiadomo na kogo jadą… Nie rozumiem… W końcówce o mały włos, a dojechałaby ucieczka dwóch „obcokrajowców”, mam na myśli „Kwiatka” i Przemka Niemca. Ludzie praktycznie bez ekip, taki mógłby być wynik niemożności dogadanie się polskich ekip i ich taktyki.
Jak to było w olimpiadą?
Nie wyobrażałem sobie, że mogę się nie znaleźć w szerokim składzie kolarzy zgłoszonych do PKOl-u na początku sezonu. Szkoda, z prezesem PZKol-u rozmawiałem o tym podczas mistrzostw Polski. Sprawiał wrażenie zaskoczonego, ale i świadomego tego faktu… Było minęło, wolałbym do tego nie wracać.
Kilka dni temu zdobyłeś licencję pilota. Gratulujemy.
Dzięki, w końcu udało mi się zdobyć uprawnienia. Starania o licencje rozpocząłem w 2006 roku, jednak nie było łatwo. Trzeba w powietrzu spędzić określoną liczbę godzin, a przy napiętym harmonogramie startów w całym roku, było o to trudno. W pewnym momencie chciałem dokumenty z Polski przenieść do Włoch i tam dokończyć proces ubiegania się o licencję, ale włoski urząd się na to nie zgodził.
To będziesz zabierał ekipę na pokład podczas wielkich tourów, jak będą duże odległości do pokonania?
Nie ma niestety takiej możliwości. Zresztą w czasie wyścigu czy nawet pomiędzy nimi są zapisy, które określają co wolno a czego nie wolno. Jak w każdym zawodowym sporcie, pracodawcy dbają by wyeliminować niepotrzebne ryzyko.
Jak będziesz się dogadywał z kolegami z ekipy?
Intensywnie uczę się języka hiszpańskiego, oglądam telewizję, dużo czytam, dużo uczę się sam. Sporo rozumiem, ale jak mówi się do mnie powoli. Hiszpanie mówią bardzo szybko i czasem ciężko o zrozumienie.
Teraz odpoczywasz, rozstałeś się na dobre z rowerem?
Jeszcze wczoraj jeździłem, wsiadłem na górala, przy 50 minutach jazdy wykręciłem średnią 12 km/h (śmiech), jechałem bardzo turystycznie. U mnie jest ciepło, w przeciwieństwie do Polski, wczoraj miałem 27 stopni. Ale na razie będę jeździł raczej turystycznie. Dopiero od 10 listopada zacznę siłownie, ćwiczenia bez ciężarów, bardziej na poprawienie siły ogólnej, elastyka i ogólne wzmocnienie. Potem przejdę na ciężary na nogi. Mam więcej luzu i więcej czasu na odpoczynek przed kolejnym sezonem. Myślę, że to będzie dla mnie dobre w perspektywie kolejnego sezonu.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy sukcesów z nową drużyną w starym peletonie.
Dziękuję, pozdrawiam
Rozmawiali Artur i Marek, źródło: naszosie.pl