W „martwym sezonie” niewiele jest do opisania. Pierwsze wakacje nie w Polsce tylko w domu, a przez to jakby spokojniejsze. Prawdziwy odpoczynek, morskie powietrze, ciepełko w sam raz w granicach 20st., idealne warunki do regeneracji.
W poniedziałek wybieram się na pierwsze „kolonie językowe” z nowymi kolegami. Mały stresik jest, niema co… Tylko cztery dni ale jak widzę z planu bardzo intensywne. Z tego co wiem, to jedyne zgrupowanie w Movistarze, z czego się bardzo cieszę i co jest ogromną różnicą w porównaniu z tym co miałem przez ostatnie cztery lata. Tak mi się nasunęło, że jak byłem młody to bym wciąż siedział na zgrupowaniach a teraz jednak wolę pracować w domu, jak ja chcę i jak potrafię najlepiej.
Po ogłoszeniu dwóch pierwszych etapów TdP z przykrością muszę zauważyć, że będę musiał wyciągnąć rękę do pana Langa o zwrot za bilet na koncert Depeche Mode na którym niestety nie będę, jako że jest trzy dni przed wyścigiem… nie mogę zaniedbać nawet najmniejszego szczegółu w przyszłym roku…