Pierwsze 130km ciągnęliśmy we dwójkę i to pod wiatr, później dołączyli kolejni z Saxo, Bmc i tempo zrobiło się już dużo większe.
Mnie się już tak szybko nogi nie kręciły. Te znów wcale się nie kręciły Dowsettowi, ale najwyraźniej wczorajszy odjazd za dużo go kosztował.
Okolice bardzo mi się podobały, pogoda dopisała, ale przyznam, że przez 14lat jak się ścigam w żadnym kraju nie było tak tragicznych i dziurawych dróg jak tutaj.
Jest duża szansa, że jutro Lastras i ja pojedziemy ostatni wyścig w karierze… śmiałem się, że kryterkę pojadę bez kasku, tak jak mój pierwszy wyścig w 2001r.