Dzisiejszy artykuł w Corriere della Sera mówiący o dochodzeniu TV francuskiej dotyczącym dopingu mechanicznego wywołał we mnie wielkie wzburzenie ale i krzyk radości. Od 2-3 lat ktokolwiek ma minimalne pojecie o kolarstwie raczej nie miał wątpliwości, że „coś nie gra”.
Ludzi jeżdżących 7W/kg z zamkniętą buzią pod górę nie widzieliśmy nawet w dawnej „epoce”. Jak każdy kto podchodzi do swojej pracy uczciwie i z pełnym poświęceniem, trenując w deszczu, śniegu, upale nie rzadko po 7h, nie chce być robiony w balona. Maxi kary, dożywotnia dyskwalifikacja czy zamkniecie drużyny, cokolwiek UCI zrobi, ale niech coś zrobi. Bo z programu wygląda na to, że dużo wiedza ą… robią mało.
A wtedy znów będziemy oglądać piękne końcówki jak na Roubaix gdzie kolarze walczący o zwycięstwo ledwo trzymali się rowerów z wyjechania czy dzisiejsze Amstel pełne niespodzianek z trudnym do przewidzenia zwycięzcą… (ok, na 12km do mety powiedziałem, że wygra Gaspa z czego się na prawdę cieszę).