Nie ukrywam, że bardziej przeżywam wyścigi, a tym bardziej zwycięstwa kolegów z którymi trenuje niż swoje niegdysiejsze starty.
Nie pomyliłem się w swoich ocenach widząc Michała jako głównego faworyta Strade Bianche. Wyścig prawie perfekcyjny. Piszę prawie bo oglądając jazdę Kwiato wciąż miałem z tyłu głowy by tylko mu nie zabrakło w końcówce patrząc jak aktywnie jedzie, nie zabrakło.
Bardzo często jazda Michała niezależnie od tego czy wygrywa czy nie jest ogromną dawką emocji dla kibiców. Przypomnieniem prawdziwego oblicza kolarstwa pozbawionego kalkulacji, wattów, rozgrywek szachowych. Kolarstwa gdzie nikt nie chowa się za plecami innych i podejmuje walkę twarzą w twarz do samego końca póki starcza sił. W sobotę mogliśmy oglądać kolarstwo jakiego już niestety coraz mniej.
Paris Nice zaczął się jak należy, w deszczu i zimnie mając nadzieje, że w najbliższą niedziele będzie słońce w Nicei. Faworyci to ci kolarze którzy od lat upodobali sobie francuski wyścig zamiast Tirreno, tzn. Porte i Contador.