Jestem bardzo zadowolony. Wiem, że byłem mocny i cieszę się, że znów mi się udało to wykorzystać. Na ostatnim etapie „czując” wcześniejszy dzień zdecydowałem się na taktykę jaką oglądaliśmy. Wychodząc z założenia, że Roman albo Damiano może będą mieli „gorsze nogi” ode mnie a jeśli nie oni to najwyżej ja „wystrzelę”, próbować trzeba. Na atak w końcówce nie było mnie już stać… wyperswadował mi to swoim rytmem Pozzovivo.
Dziękuję za kibicowanie i pozytywne komentarze wszystkim kibicom.
Wracając do Punta Veleno. Nie wiem czy to najcięższy podjazd, Zoncolan, Mortirolo czy Angliru jechałem zawsze w trzecim tygodniu Wielkiego Touru a wtedy „są inne nogi”, inna taktyka, inne podejście.
Z najcięższego odcinka 6,5 km przejechanego w 30 minut średnie watty 379, przy średniej prędkości trochę ponad 13 km/h i rytmie pedałowania 76… To co mnie uderzyło to VAM 1830 metrow, chociaż przy tym nachyleniu o wiele łatwiej o duża wartość. Pierwsze 3 km wjechałem ze średnią 400 wattów, a cały podjazd 9 km na poziomie 370 watt średnich.
Przy mojej wadze najcięższe 6 km odpowiada 6,12 W/kg i potwierdzają to testy wykonane na Teide.
Czas na świętowanie z Kasią Giro del Trentino przy butelce Nicolas Feuillatte 2002r Blanc de Noirs.
foto: Roberto Bettini