Taki jest napis na okładce ponad czterystu stronicowej książki tegorocznego Giro. Czyli najcięższy wyścig na świecie w najładniejszym kraju na świecie.
Widziałem kawałek świata choć niewiele jeśli mowa o całym, ale jeśli miałbym zestawić wyścig kolarski z krajem w którym się odbywa to Giro jest ponad wszystkimi. Tutaj muszę się w całości zgodzić z powyższym tytułem.
Wygląda na to, że w tegorocznym peletonie tylko Spezialetti jechał więcej razy Giro niż ja, Tossato również startuje w swoim jedenastym wyścigu. Swoją drogą, mogę też nadmienić, że to już mój dwudziesty Wielki Tour.
Poza tym bardzo polski, dużo nas i to cieszy. Mam jednak nadzieję, że nie będę miał dużo czasu na rozmowę z kolegami w trakcie wyścigu a będę bardziej zajęty walką na etapach i koncentracją w trakcie całych zawodów.
Determinacji nie brakuje, pracowałem dużo i dobrze od początku grudnia. Wyniki ostatnio były niezłe i nawet jeśli przez głowę przechodzi myśl, że już dłuższy czas jestem w formie to i tak wierzę, że w górach stać mnie wciąż na dużo więcej niż dotychczas…
Jutro godzina 17.26, założyłem się z Bodym o butelkę dobrego wina, że nie dostanę od niego więcej niż dziesięć sekund, musiałem się zmotywować!
foto: corvospro