Wczoraj i dziś pierwsze podjazdy a i w końcu rytm wyścigu typowy dla TdF. Po ponad miesiącu bez wyścigu muszę przyznać, że wczoraj było mi bardzo ciężko, a i dziś lekko nie było. Dziś na starcie marzyłem o pójściu w odjazd, później już raczej nie, 150km z siodełkiem w tyłku. Pozostaje mi tylko wierzyć, że po dniu odpoczynku noga zacznie się kręcić we właściwy sposób.
Vincenzo bardzo mocny, ważne by na czasówce dużo nie stracił. Na drugą część wyścigu mamy dwa cele, zielony koszul Petera dowieźć do Paryża i Enzo na podium finałowym. Lekko nie będzie, ale to jest właśnie TdF… no właśnie, dziś sobie przypomniałem, że tak jak się tutaj jeździ (szybko) to chyba nigdzie. Prawie mi tego brakowało…