Praktycznie po roku znów się obudził Roland… ku radości francuzów. Zresztą ma chłopak rację, ja też się coraz bardziej przekonuje, że tak na prawdę to się liczy tylko ten jeden wyścig.
Nibali jest cholernie mocny pod górę, jak nigdy, a co najważniejsze walczy do końca. Dobrze, że udało mu się nadrobić dziś ponad minutę nad Evansem.
Chciałem, myślałem, planowałem ale noga się nie kręci. Tyle by jechać w większej grupie pod górę, ale przy przyspieszeniu nie stać mnie na to by jechać szybciej. Przy wattach gdzie normalnie nawet nie przekraczam tętna 150 jest mi ciężko. Nie będę teraz gdybać, potrzeba koncentracji na ostatnie dni.
foto:bettiniphoto