Musiałem przejechać 21 Wielkich Tourów by poczuć jakie to uczucie gdy z wycieńczenia i kompletnego braku sił kolarz jest na granicy zejścia (spadnięcia) z roweru. Kompletna utrata sił i koncentracji połączone z paniką widząc jak nawet grupetto odjeżdża.
16-ty etap był dla mnie wyjątkowo ciężki. Nawet rok temu w trakcie Giro nie znalazłem się w podobnej sytuacji. Przede wszystkim nie było tego stresu o limit czasu. Zdarza się, będzie czas na przemyślenia, ale to powoli.
Jeszcze jutro, najbardziej emocjonujący etap jaki może się zdarzyć w karierze kolarza i do domu… ale wcześniej festa! Podium Vincenzo i zielony koszul Petera to były maksymalne, wydawało się zbyt wygórowane plany na starcie tegorocznego TdF. Udało się.
Co do zwycięzcy… pozwolę sobie pomilczeć.