… a tym samym przeleciało i całe Giro d’Italia. Enzo zasłużonym zwycięzcą. Od Saltary nikt mu realnie nie zagroził w końcowym triumfie. Dużo bardziej pasjonująca była walka Niemka ze Scarpą. To raz dwanaście sekund urwane, raz dwadzieścia, potem czterdzieści w plecy i tak do końca, a cały efekt to medal z ”drewna” dla Scarpy i szóste miejsce Przemka. Drużynowo niezły wynik. Wygląda, że dla Przemka były to najlepsze trzy tygodnie w karierze i miejsce które na pewno daje mnóstwo osobistej satysfakcji. Mi by dało…
Dużo bardziej mnie zaskoczył Rafał. Trzeci rok wśród „profi” i jak dotychczas tylko trzy, cztery razy widzieliśmy go na wyścigach w top10, a na Giro walczył wśród najlepszych pod górę. Kolarstwo na szczęście to nie szkoła, nie trzeba przechodzić z klasy do klasy, ogromny postęp. Myślę, że gdyby nie skrócone etapy wyszedłby zwycięsko w walce o biały koszul z Kolumbijczykiem. Zwycięzcy białej koszuli z Giro czy Tdf bardzo często później wygrywali lub stawali na podium Wielkich Tourów tak wiec możemy mieć nadzieje, że i Rafał już wkrótce stanie na podium.
W niedzielę startuje w DL, ostatnim wyścigu przed TdF. Wyścig ciężki jak zawsze, a ja mam nadzieje, że pod górę będzie już całkiem ok. Chociaż nie zapominam, że do najcięższych etapów TdF brakuje jeszcze osiem tygodni i nie ma co przesadzać.
foto: Kasia Szmyd