Czas szybko leci. Jak zwykle w poprzednich latach kiedy przygotowywałem się do Giro, po Cataluni pojechałem na wysokość. Pogoda dopisuje, dziś na Col de la Bonnet na 2200m dokąd można dojechać rowerem było dwadzieścia jeden stopni, nawet jeśli śniegu bardzo dużo dookoła.
Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku, forma jest ok i dużo nie brakuje do optymalnej dyspozycji.
Zostaje właściwie tylko Chorwacja na przetarcie nogi, potem klasyk we Frankfurcie i jesteśmy na starcie w Sanremo. W Chorwacji raczej myślę powalczyć dla dobrego zrozumienia przetarcia nogi.
W niedzielę nie będzie mnie na otwarciu polskiego sezonu ale mam nadzieję, że podium będzie pomarańczowe…