Na Lazurowe Wybrzeże zawitała już prawdziwa wiosna. Co zresztą można było zauważyć na ostatnich etapach Paryż – Nicea. Przez chwilę była szansa bym wystartował w Tirreno ale trochę mało było czasu na zorganizowanie wszystkiego.
W międzyczasie byłem parę dni w Polsce gdzie udało mi się bardzo dobrze potrenować za motorem. Jasne, to nie to samo co tygodniowy wyścig, ale na prawdę jestem zadowolony jak przepracowałem okres od Ruty.
Mało którym wyścigiem tak się pasjonuje jako kibic jak Milan Sanremo. Kibicuję wciąż temu samemu zawodnikowi, niezmiennie od paru lat, a i sam Peter jeszcze w styczniu z wielką pewnością mówił mi, że to on wygra Milan Sanremo w tym roku. Chociaż to nie będzie łatwe.
Myślę, że Cance jest o krok do przodu przed wszystkimi faworytami, obok są Van Avermaet, Stybar i w przypadku sprintu do którego mam nadzieje nie dojdzie, przede wszystkim Matthews. Kwiato który zawsze walczy do samego końca, pokazał chociażby na zeszłorocznym Amstel, że potrafi wygrać nie mając super nogi. Emocje będą jak zawsze… ja się już nie mogę doczekać.