Praktycznie minął miesiąc sezonu i kilka znaczących wyścigów już za nami. O ile Australię czy Argentynę „przespałem” to kolejne wyścigi śledziłem już dużo uważniej.
Nie ukrywam, że to co mnie najbardziej interesuje to mety pod górę. Na Valencianie nikogo Nairo nie zaskoczył, całkiem swobodnie wygrał ciężką górską metę.
Na Ruta del Sol stara gwardia Contador i Valverde znów rozdawali karty i tylko Pinot trochę z zaskoczenia wygrał górską końcówkę. Mówię z zaskoczenia bo francuz nie ścigał się od połowy TdF aż do Velenciany którą przejechał raczej spokojnie, a na Rucie ciężki pięciokilometrowy podjazd wjechał robiąc VAM aż 1840m z około 6,3W/kg, to bardzo szybko. Podobnie zresztą jak Nairo 10 dni wcześniej który mknął do góry z prędkością VAM 1900m .
Sztywne podjazdy sprzyjają robieniu takich średnich. Sądzę, że obaj kolarze jeżdzą już bardzo szybko biorąc pod uwagę, że przygotowują się na Giro d’Italia i TdF. Nairo by wygrać oba wyścigi a Pinot by walczyć o etapy na Giro a o koszul górala na TdF.
„Kwiato” od początku sezonu mówił, że chce podejść dużo spokojniej do pierwszych wyścigów koncentrując się na klasykach, myślę, że tak właśnie zrobił. Bardzo dobra jazda na Algarve tak pod górę jak i na czas jest tylko drogą do szczytowej formy i potwierdzeniem dobrze wykonanej pracy.
Strade Bianche już wygrał, może jeszcze raz, Tirreno lepiej niech będzie spokojne i wierze, że 18go marca Michal z formą „na Józefa” da nam powód do świętowania w Sanremo!