Minął pierwszy sezon odkąd skończyłem się ścigać i minął bardzo szybko. Aż ciężko mi uwierzyć, że znów jest listopad. Nie był to dla mnie stracony rok. Starałem się odpocząć po latach zawodowego ścigania ale nie było to leżenie brzuchem do góry na plażach Lazurowego Wybrzeża.
Zwiększyła się moja grupa kolarzy, zawodników którzy zaufali mi w przygotowaniach do wyścigów. Niektórzy z nich przez swoje wyniki dali mi dużo satysfakcji już w tym roku.
Ja starałem się zgłębiać swoją wiedzę teoretyczną i zdobywać doświadczenie na szosie, nawet jeśli już w innej roli. Najbardziej ciekawe i owocne dla mnie na pewno były pod tym względem zgrupowanie na wysokości w Utah w ramach przygotowań do Mistrzostw Świata w Bergen i wcześniej w sierpniu kurs UCI Diploma Coaching w Aigle.
Miesiąc spędzony w siedzibie UCI upłynął w ławie szkolnej. Poznałem pasjonatów kolarstwa i osoby które chcą tak jak ja rozwijać się i pogłębiać swoją wiedzę w zakresie kolarskiego coachingu. Bardzo interesująca i budująca była wymiana poglądów i doświadczenia z niektórymi z nich.
Uzyskany dyplom nie zmienia radykalnie poziomu mojej wiedzy od zaraz. Uświadomił mi raczej, że w tym temacie uczyć się muszę cały czas. Zrozumiałem też, że nie chce być „trenerem” a coachem. Kimś kto kompleksowo jest w stanie pomóc kolarzowi, komu sportowiec może zaufać a nie po prostu osobą sprzedającą plany treningowe. Takich jest wielu.