Ulżyło mi bardzo po jego dzisiejszym zwycięstwie. Cieszy mnie to tym bardziej bo w ostatnim tygodniu przed TdF jak trenowaliśmy w Alpach to raczej szybko nogi mu się nie kręciły i obawiałem się, że będzie trochę „zmulony” na pierwszych etapach. Swoją drogą starałem się ustalać tak trasy treningów by nie było za dużo przewyższenia ale na Col de la Bonette (2800m n p m) udało mi się go zaciągnąć. Na szczycie usłyszałem „pierwszy i ostatni raz mnie tu zabrałeś…”
Gaviria, co już było widać na TdSwiss, będzie na pewno najlepszym sprinterem tegorocznego Tour’u i największym przeciwnikiem Petera w walce o zielony koszul. Tak jak w górach najlepszym góralem będzie Bernal.
Faworyci… ciężko powiedzieć, tzn. wiadomo, wciąż ci sami. Dla mnie, osobiście Nairo, jak zawsze. A tak na prawdę wiadomo nie od dziś, że kluczowym etapem będzie etap 9 ty i dopiero po przyszłej niedzieli będziemy mogli gdybać na temat ewentualnych faworytów.
Sytuacji z Froomem nie będę komentować. Jedyne, o czym pisałem już rok temu, że po raz kolejny jak UCI podejmuje kontrowersyjną i wątpliwą decyzje, po stronie zyskującej jest albo Brytyjczyk albo zawodnik SKY. Oczywiście i tym razem to zbieg okoliczności.
Na polskim podwórku cieszą mnie kolejne sukcesy Patery jak i sióstr Pikulik na dopiero co zakończonym GP Polski na torze. Dobry prognostyk przed ME które odbędą się za miesiąc w Glasgow.