Denerwuje mnie w tegorocznym TdF, że taki etap, właściwie mało znaczący namieszał więcej niż całe Pireneje. Inaczej, mam na myśli to, że było mało terenu by ktoś kto ma naprawdę super nogę mógł to pokazać, brakują dwie mety pod górę i prawdziwą rewolucję zrobił krótki lekki podjazd i zjazd w deszczu. Ale i to jest fajne w całym kolarstwie, liderzy wciąż muszą być czujni.
Ivan stara się być spokojny, nie jego wina, że jest sztywniejszy z góry niż inni ale wierzy, że w czwartek i piątek będzie w stanie zrobić spektakl… byle już nie padało.
Ktoś straszy śniegiem na Agnelo i skróceniem etapu o te wyższe góry, a ja się obawiam, że wystarczy trochę mgły by organizator obciął góry umożliwiając Voecklerowi start do czasówki w koszuli lidera…
foto: bettiniphoto