Na pewno się powtórzę jak napiszę, że Sagan naprawdę mi imponuje. Talent talentem, ale sam sposób jazdy, rozgrywanie końcówek, umiejętność ścigania się i charakter też ma nieprzeciętny. Zresztą po zwycięstwie w Cieszynie nie miałem wątpliwości, że to on wygra tegoroczny TdP.
Poza tym taki jest nasz narodowy Tour, wyścig idealny dla ludzi silnych, szybkich i nawet jeśli mamy na etapie 10 kilkusetmetrowych „hopków” to żaden to problem dla kogoś dobrze przygotowanego. Wiem, co innego mówili znawcy kolarstwa w mediach (baaaaardzo duże góry, baaaaardzo ciężki etap), ale trzeba się przyzwyczaić, że przy okazji TdP tych znawców wyrasta zawsze jak grzybów po deszczu w lesie…
W piątek było widać, że na 25km do mety grupa wciąż liczyła 90 ludzi a Sagan ważący blisko 75kg nie jechał dalej niż na 5 pozycji. Martin choć pokazał, że był najlepszy w górach to nie wystarczyło by wygrać ponownie cały wyścig.
Huzar najlepszy z Polaków, najrówniejszy, przez co zasłużenie w top10, Goły również zapracował na „koszul” górala bo i przy okazji był najbardziej w moim odczuciu widocznym polskim kolarzem.
Muszę przyznać, że emocji było dużo nawet dla mnie- kibica siedzącego w domu, szczególnie na dwóch ostatnich etapach.
Sam odpoczywałem, trochę jeździłem, ścigałem się na Camaiore gdzie mieszkałem przez ponad 10 lat a teraz zacznę wracać do regularnych treningów przed wylotem do Colorado.
foto: www.gpcamaiore.it